środa, 27 marca 2013

Mizon Push Out Volcanic Gommage

W ramach testowania wszelakich specyfików na zaskórniki, po nieudanych testach plastrów (The Face Shop Volcanic Cray Black Head Nose Strip), które wyciągnęły dosłownie kilka marnych sztuk (trzeba ich było z lupą szukać) przyszła wreszcie zamówiona maseczka peelingująca z Mizon: Mizon Push Out Volcanic Gommage.


Według producenta: glinkowa maseczka zawiera pył wulkaniczny z wyspy Jeju, jej celem jest absorpcja nadmiernego sebum i martwego naskórka oraz oczyszczanie i ściąganie porów. Zgodnie z obietnicami producenta pył ten zawiera ultra-drobne cząsteczki, które wnikać mają w głąb porów aby je oczyścić bez uszkadzania struktury skóry. Dodatkowo maseczka zawiera oliwę z oliwek, dzięki której skóra koi wrażliwą skórę po peelingu i pozostawia ją nawilżoną. Cel: kontrola sebum, zmniejszenie porów, nawilżanie, złuszczanie.


Stosowanie: na oczyszczoną (umytą) skórę nakładamy maseczkę, zostawiamy na 3 minuty i po wyschnięciu delikatnie masujemy rolując/złuszczając krem. Na końcu zmywamy resztki wodą. Przed nałożeniem maseczki (podobnie jak przy innych tego typu produktach) warto położyć na twarz przed zabiegiem ciepły lekko wilgotny ręcznik, aby otworzyć pory (ja mój podgrzewam w mikrofali hy hy).

Maseczka przychodzi w kartonowym pudełeczku z załączoną szpatułką do nakładania (plus za higieniczność!). Dodatkowo pudełeczko było zaklejone (stąd wiemy, że nikt wcześniej do niego nie zaglądał), sam kremik zabezpieczony jest pokrywką. Duże toto nie jest, ale jak na razie wydajne.


Pojemność: 60 g
Cena: 16,40 USD = 54 zł (bez przesyłki)

Skład: Kaoline, Aqua, Olea Europaea (Olive) fruit oil, Cetearyl alcohol, Propylene glycol, Stearic acid, Peg-40 stearate, Glyceryl stearate, Peg-100 stearate, Volcanic ash, Silica, Cellulose, Salvia Officinalis (Sage) extract, Cornus officilanis fruit extract, Rose water, Eucalyptus globulus leaf extract, Disodium edta, Phenoxyethanol, Methylparaben, Propylparaben.

Moje odczucia (po pierwszym użyciu): zapach podobny do standardowych glinkowych maseczek, wrażeniu po nałożeniu podobne, choć tu konsystencja jest o wiele cięższa, choć nie stwarza problemów przy nakładaniu. Porcja pokazana na zdjęciu wystarcza gdzieś na pół nosa, cztery takie pozwoliły całkowicie pokryć nos i brodę. Chyba nawet za dużo nałożyłam, bo po 3-4 minutach nie wszystko zaschło... W trakcie wysychania czuć lekkie ściąganie, dodatkowo miałam uczucie chłodu-pieczenia, ale bardzo delikatne. Po wyschnięciu maseczka sama pęka, podobnie jak przy maseczkach glinkowych. Bez problemu daje się "zrolować". Nawet jeśli po 3 minutach nie jest do końca zaschnięta należy ją zetrzeć, nawet lepiej się wtedy roluje :-)

Efekty: maseczka z całą pewnością wyciągnęła całe sebum, jakie miałam w miejscach nałożenia. Efekt peelingu jest, pozbyłam się nawet kilku zapomnianych łuszczących się skórek. Mam wrażenie, że wyciągnęła też trochę drobnych zaskórników, pozostałe zaś stały się o wiele łatwiejsze do usunięcia po zdjęciu maseczki. Jednocześnie pory rzeczywiście były delikatnie zmniejszone. Efekt nawilżenia - nie zauważyłam różnicy.

Będę stosować 2-3 razy w tygodniu w ramach stałej walki z czarnymi kropkami. Jeśli dalsze efekty będą co najmniej takie jak po pierwszym użyciu pewnie skuszę się ponownie.

Poniżej ulotka producenta, można na niej zobaczyć jak cząsteczki pyłu z maseczki wnikają w głąb porów by je oczyścić. Ulotka informuje nas też o tym, że pył z wulkaniczny ma 6 razy lepszą zdolność do wyciągania sebum od węgla (popularny w tego typu kosmetykach charcoal). Przez ok 10 minut, wysychając, pył tez absorbuje sebum i nieczystości, które potem możemy zmyć wraz z wodą. Sam proces "rolowania" jest też elementem złuszczania - pozwala na pozbycie się martwej warstwy naskórka.


Dla ciekawoski fotka plastrów, które przetestowałam (bez efektów):
Czytaj...

sobota, 23 marca 2013

Zakupy (marzec 2013)

Świeżutko rozpakowana paczka z Pure Corporation Matsuda, czyli Rakutenowe zakupy :)


A w środku:
- koreańskie Bubble Mask (jabłkowe)
- koreańskie sheet-mask Pure Smile (mix)
- paczki 3minutowych sheet-mask (do stosowania podczas codziennej porannej toalety - coś, co chcę wypróbować)

Maseczki Bubble Mask już miałam, dokładnie to właśnie zielone jabłuszko. Bubble mask to taki dziwny twór, który po nałożeniu na twarz zamienia się w piankę, która poprzez mikroruchy (kiedy "schodzi") wspomaga oczyszczanie skóry z toksyn. Ciekawa rzecz, kiedyś wrzucę pewnie reckę i fotki (daje dużo radochy i łaskotania przy używaniu, chodzi się po domu jak święty mikołaj z brodą na całej twarzy hy hy).
Maseczka ma długą listę składników, na szczęście połowa z nich jest pochodzenia naturalnego, choć nie brakuje niestety parabenów i innych takich. Poluję teraz na wersję w dużej tubie, ale nie wiem, czy znowu po zamówieniu Japończycy mi nie wyślą maila, że niestety japońska poczta takiej przesyłki nie przyjmie (pojemnik jest chyba pod ciśnieniem...)

Skład: Water, Kokamidopropylobetaina, methyl bar fluorobutyl ether, lyere-Reitz copolymer, (C13, 14) isoparaffin, coconut oil fatty acid PEG-7 glyceryl, glycerin, bamboo pipe-stem Lil sulfuric acid Na, bamboo pipe-stemless Na sulfate, Cocamide DEA, BG, Chlorella minutissima extract, Japanese pagoda tree leaf extract, hyaluronic acid Na, betaine, purslane extract, tea leaf extract, apple extract, white mulberry bark extract, hydroxyethyl cellulose, aloe seawife leaf extract, propolis extract, methyl paraben, phenoxyethanol, xanthan gum, fragrance, allantoin.

Zawartość: 3 g
Cena: 100 ¥ = 3,25 zł (bez przesyłki)


Maseczki typu sheet-mask Pure Smile, z witaminą E, kwasem hialuronowym i kolagenem są teraz nieodłącznym elementem mojego weekendowego dbania o twarz, skusiłam się na te z nich, które wyjątkowo mi przypasowały (np. miodowa, żeń szeń czy herbaciana), ale ciekawie i smakowicie wyglądały też: truskawkowa, z zielonej herbaty, brzoskwiniowa i owoce cytrusowe - generalnie stawiam na rozjaśnianie (kwasy owocowe) i kojenie :-)

Zawartość: 23 ml
Cena: 105 ¥ = 3,45 zł (bez przesyłki)


No i nowość, wynaleziona na stronach Rakuten - paczki maseczek 3 minutowych typu sheet-mask z firmy Utena. Różowa jest nawilżająca (zawiera oczywiście kwas hialuronowy), niebieska zawiera kolagen. Dostępne są również pomarańczowa (zawiera koenzym Q10) i szaro-biała (zawiera ekstrakt z pereł). Nie zawierają barwników i dodatków zapachowych. W opakowaniu jest 28 sztuk, wyciąga się je tak jak chusteczki nawilżające czy dla dzieci. Stosowanie takie samo, jak przy innych sheet-maskach - nałożyć na 3 minuty na oczyszczoną i przetartą tonikiem twarz, po zdjęciu resztę należy wklepać. Różnią się od zwykłych tym, że mają o wiele delikatniejszą bawełnianą maseczkę (łatwo ją porwać wyciągając, niestety) i są mniej nasączone płynem - wchłania się prawie całkowicie w przeciągu wskazanych 3-4 minut.

Zawartość: 28 sztuk
Cena: 990 ¥ = 32 zł (bez przesyłki)


Skład różowa: Water, glycerin, ethanol, DPG, hyaluronic acid Na, trehalose, betaine, PCA - Na, citric acid, citric acid Na, diglycerine, PEG -6, PEG -32, PEG -75, PPG-6 decyl teth Rade Seth -30, acetic acid tocopherol, phenoxyethanol, methyl paraben.

Skład niebieska: Water, DPG, ethanol, glycerin, water-soluble collagen, trehalose, betaine, PCA - Na, citric acid, citric acid Na, PEG -6, PEG -32, PEG -75, phenoxyethanol, methyl paraben.
Czytaj...

sobota, 2 marca 2013

Pure Smile Yoghurt mask

Weekend, więc czas na maseczkę :3 Dodatkowo dziś impreza, w związku z czym muszę umyć głowę = prysznic z myciem = zmywanie twarzy więc zdecydowałam się przetestować maseczkę jogurtową, którą i tak zmyję :) Bo taka zwykła sheet-mask jest niezmywalna i potem wklepuję jej resztki, więc żal by mi było potem to zmywać wszystko wodą... Wyboru nie miałam, w sensie mam tylko maseczki Pure Smile - wybrałam tą z granatem.


Pure Smile ma ogromny wybór tych maseczek (bodajże 20), każda z nich poza standardowymi składnikami takimi jak masło shea, alantoina i oczywiście jogurt (który niestety jest gdzieś pod koniec listy składników) ma w składzie specjalny składnik, który ma wzmacniać działanie maski. Wszystkie maseczki podzielone są na 4 grupy, moja dzisiejsza należy do grupy C, razem z ogórkiem, cytrusami i truskawkami. Niestety maski zawierają alkohol, jakieś parabeny i olje mineralne, moja skóra jednak nie jest bardzo wrażliwa więc i kuku mi nie robi.


Według producenta: Jogurt zawarty w maseczce odżywia skórę i powoduje jej wygładzenie. Dodatkowo wyciąg z granatu zapobiega szorstkości skóry oraz przywraca skórze równowagę i reguluje jej funkcjonowanie.

Skład: water, mineral oil, glycerin, DPG, petrolatum, cetearyl alcohol, cyclopentasiloxane, shea butter, glyceryl stearate, BG, phenoxyethanol, PEG-100 stearate, fragrance, methylparaben, allantoin, xanthan gum, carbomer, TEA, tocopherol acetate, mannan, ethyl paraben, propyl paraben, cellulose, EDTA-2Na, pomegranate extract, witch hazel Wed, iron oxide, denatured alcohol, yogurt, hydrolyzed extensin, Red No. 504.

Pojemność: 9g
Cena: 105 ¥ = 3,50 zł (bez przesyłki)


Jak się można domyśleć (mimo krzaczków), maseczkę trzymamy na twarzy od 5 do 10 minut, następnie zmywamy wodą (to było dla mnie oczywiste, ale na wszelki wypadek sprawdziłam na stronie sklepu, gdzie zakupiłam ^_^). Maseczka ma odżywiać (dzięki jogurtowi) i wygładzać skórę. Wyciąg z granatu zapobiega szorstkości skóry.


Maseczka wygląda rzeczywiście jogurtowo, ale konsystencję ma zbliżoną bardziej do kremu, podobnie też (znaczy kremowo) pachnie. Z nakładaniem poradziłam sobie jakoś, mimo braku pędzla (który do mnie idzie, a stary wydałam) - musiałam nałożyć ją palcami, co wydłużyło trochę proces...
Po nałożeniu maseczka pozostaje kremowa, nie wchłania się. Na samym początku (jakieś 10 sekund) miałam wrażenie lekkiego pieczenia-szczypania, ale potem przeszło. Nie zraziło mnie to, gdyż nakładając czasem tak grubą warstwę kremu nawilżającego (taka kremo-maseczka) miałam takie same odczucia i nigdy nic mi nie było :-)


★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★

Wrażenia: Maseczkę zmywa się dość łatwo, nadal pozostaje wrażenie podobne jak przy maseczce kremowej, ale mniejsze (nie ma tej tłustości na skórze). Po zmyciu czuję, że pozostała jakby ochronna wygładzająca warstwa, taki delikatny filtr. Skóra po jest jaśniejsza, zdecydowanie gładsza, odżywiona i nawilżona.

Czytaj...

Zakupy (luty 2013)

Przyszły 2 paczuszki, obie z Japonii. Tym razem mniej kosmetyków (w końcu czekam na dużą dostawę koreańskich no i muszę zużyć przywiezione japońskie) więcej za to dziwactw i innych gadżetów.

Na początek wymarzone :3 przezroczyste torebki. Polowałam już od 3 lat na takową, w Tokio też szukałam ale albo były niefajne albo drogie. W końcu wyszukałam na Rakutenie firmę Galstar i metodą Paypalową + Google translator zakupiłam dwie ślicznotki:


Obie dobrze wykonane, z dodatkowym paskiem, zabezpieczone tak, że po zdarciu wszelkich wierzchnich i nie tylko papierków nadal (widać na zdjęciach) muszę uzbroić się z nożyczki i poodcinać papierki zabezpieczające. 
Sklepik dostępny na Rakutenie, ma w ofercie też ciuszki i buty, ciekawe ale tu się obawiam o rozmiar więc tymczasowo spasuję...

Cena: 1896 ¥ sztuka = ok 250 zł za 2 sztuki (z przesyłką) 


★  ★  ★  ★  ★  ★  ★  ★  ★  ★  ★  ★  ★

Szperając dalej wśród kartoników i wypełniających je papierków (Japończycy nie stosują generalnie folii bąbelkowej do zabezpieczania) w moich łapkach znalazłam zamówiony Traditional Oil Paper, czyli bibułki pochłaniające sebum, produkowane według tradycyjnej receptury, takich papierków używały (i używają) Maiko w Kyoto. Zawartość: 54 arkusiki. Noszę je w torebce i sporadycznie korzystam.



Maseczki jelly i yoghurt
Jelly mask miałam już wcześniej, ale nie było jakoś okazji  wypróbować, więc kolejne zamówiłam w ciemno. W międzyczasie przetestowałam, recka wkrótce... Maseczki produkowane są przez koreańską firmę Pure Smile, ale wyłącznie na rynek japoński. Są dobre (przywiozłam ok 30 zwykłych sheet-mask) i bardzo tanie (kupowałam w zestawie 10 sztuk po 1000 jenów, czyli ok 3,5 zł sztuka). Ale teraz mam problem, bo Rakuten ma drogie przesyłki a w koreańskich sklepach ich nie utrafisz, czasem wyjątkowo...

Czytaj...
    Instagram
 

Popularne