sobota, 3 sierpnia 2013

Pure Smile Snail Shampoo Treatment

W początkowej fazie odkrywania radości azjatyckich zakupów kosmetycznych mocno polowałam na koreańską markę Pure Smile, produkowaną wyłącznie na rynek japoński. Testowałam maseczki (I love them!), kremy (są ok), BB-ki (I love them too) oraz własnie szampony. Jakieś dwa miesiące temu z lekką niepewnością napoczęłam pierwszą tubę i dziś, po jej wykończeniu, mogę co nieco napisać o tym produkcie.


W moim posiadaniu znajdują się jeszcze stare wersje szamponów - w okolicach maja/czerwca firma zmieniła design opakowań. Z dostępnych 3 rodzajów wybrałam rozmaryn, przeznaczony dla wrażliwego skalpu (gdyż takowy posiadam). Pozostałe dwa to: cytryna - dla zniszczonych włosów oraz konchiolina - dla gładkich i błyszczących włosów. Co ciekawe, niezależnie od składu, szampony te mają różne nuty zapachowe: rozmaryn pachnie plumerią, konchiolina różą a cytryna wanilią... dziwne :)


Według producenta: Łagodny szampon zawierający ekstrakt z wydzieliny ślimaka przywracający skórze głowy równowagę oraz nieobciążający włosów. Nie zawiera silikonów. Nawilża włosy i skórę głowy oraz poprawia kondycję skalpu i pozostawia włosy błyszczące. Dzięki delikatnej formule zamienia się podczas mycia w miękką pianę, która delikatnie oczyszcza włosy bez zbędnego tarcia i plątania. Zawiera ekstrakt z rozmarynu (właściwości nawilżające), nagietka (regeneracja skóry) oraz kolagen (elastyczność). Zapach frangipani (plumeria).

Skład: water, laureth sulfate Na, lauryl sulfate Na, cocoamphodiacetate acetic acid 2Na, cocamidopropyl betaine, lauramide DEA, chloride Na, poly octa chloride-10, glycerin, fragrance, PEG-14M, PPG-2 hydroxyethyl (coconut oil fatty acid / isostearic acid) amide, hydrogenated polydecene, lauroylsarcosine Na, cocamide MEA, trihydroxystearin, methylparaben, EDTA-2Na, climbazole, panthenol, allantoin, cocoil glutamine acid K, cocoil glutamine acid Na, citric acid, hydrolyzed silk, water-soluble collagen, hydrolyzed elastin, snail secretions, Tea leaf extract, Licorice root extract, hydrolyzed Porphyra yezoensis, Cistanche tubulosa stem extract, Evening primrose seed extract, Tilia tomentosa bud extract, Moringa seed extract, Rosemary extract, Calendula flower cane extract, Tea tree leaf oil, brandy mint oil, glycolic acid, methyl isothiazolinone, methyl chloro isothiazolinone.

Pojemność: 250 ml
Cena: ¥ 524 ~ 17 zł (bez przesyłki)


Szampon ma nietypowe opakowanie - znajduje się w dużej tubce (wysokość ok 21 cm). Rozwiązanie to okazało się bardzo praktyczne, tubka cały czas stoi do góry nogami (czyli na zakrętce), przez co nie ma problemów z wykończeniem produktu (wszystko ładnie spływa na dół). Konsystencja szamponu jest wodnisto-żelowa, kolor przezroczysty. Dobrze się rozprowadza i gładko sunie po włosach, bez wrażenia szorstkości czy plątania, zwłaszcza przy pierwszej aplikacji, kiedy zaczynamy mycie. Przy aplikacji zamienia się z miękką pianę, taką trochę żelowo-mleczkową.


Zapach ma delikatnie kwiatowy z mocną słodką nutą. Nie znam zapachu frangipani (plumerii), ale wierzę na słowo producentowi, iż jest to tenże zapach :) Wydajność bardzo dobra - używałam go przez ponad 2 miesiące przy częstotliwości raz na dwa dni i każdorazowym podwójnym myciu włosów (których długość aktualnie jest do ramion, gęstość normalna). Włosy po umyciu są miękkie, mniej się puszą. Skalpu niestety szampon nie naprawił, ale nie zrobił mi również większego kuku niż np. Emolium, które za to masakrowało mi włosy i robiło siano na głowie...


Podsumowując - mam drugie opakowanie, które niezwłocznie zużytkuję. Produkt bez problemu nadaje się do codziennej pielęgnacji. W moim przypadku nawilżał włosy i je wygładzał, nie powodował puszenia. Dla skóry głowy był obojętny, nie poprawiał ale też i nie pogarszał jej stanu. Moje włosy są z natury grube i szorstkie - podczas mycia wyraźnie czułam, że łatwiej jest je umyć i mniej się plączą, chociaż nie zaryzykowałam rezygnacji z odżywki ^_^. Będę jednak nadal szukać czegoś, co naprawi tragiczną sytuację na moim skalpie i utrzyma wygląd włosów na obecnym poziomie.

Czytaj...

Skin Food Peach Sake Silky Finish Powder

Zbierałam się do tego posta jak kura do wysiadywania jajek, co chwilę coś mi przeszkadzało... Fotki cyknięte, pierwsze pudełko na wykończeniu (drugie już czeka) a postu nie udało mi się napisać... Pora więc na dołożenie mojej cegiełki do online'owej statystyki czyli wrażenia na temat pudru Peach Sake Silky Finish Powder z firmy Skin Food.


Jest to pierwszy puder sypki z azjatyckiej oferty jaki zdecydowałam się zakupić - nie ukrywam, że pod wpływem pozytywnych opinii Maus tutaj. Nie zawiodłam się i na dzień dzisiejszy jest to stały element kończący mój codzienny makijaż, choć nie jest idealny więc uzupełniam go pudrem Innisfree No Sebum :)


W skład serii Peach Sake wchodzą, poza pudrem sypkim: tonik i emulsja, maseczki typu sheet, krem przeciwsłoneczny, serum (właśnie testuję), BB cream (2 odcienie) oraz puder w kamieniu (kompakt). Wszystkie charakteryzują się mniej lub bardziej intensywnym zapachem brzoskwini z nutą alkoholu - w mojej opinii bardzo naturalnym, w żadnym wypadku nie chemicznym :)


Według producenta: Jedwabiście miękki sypki puder, wyprodukowany z zastosowaniem procesu Jet Air Mill, dzięki któremu zawiera czystą mikro krzemionkę (silica), dająca wrażenie elastyczności  i jedwabistości na skórze. Zawiera ekstrakt z brzoskwini i sake, których celem jest zmatowienie skóry i złagodzenie dolegliwości spowodowanych nadmiernym wydzielaniem sebum. Przeznaczony dla cery tłustej. Nie zapycha porów.

Skład: silica, talk, boron nitride, dimethicone, peach fruit extract, rice ferment filtrate, silk powder, enantia chlorantha bark extract, oleanolic acid, ethanol, polymethyldrogen siloxane, butylene glycol, methylparaben, propylparaben, fragrance.

Pojemność: 15g
Cena: 9.37 USD ~31 zł (bez przesyłki)


Puder przychodzi w pokaźnym pudełku z tekturową przykrywką. Swoją drogą to lekka przesada - 15 gram pudru w środku zapełnia je gdzieś w 1/3... Do pudru dołączony jest puszek, całkiem poręczny (czasem z niego korzystam), ja jednak nakładam puder dużym pędzlem Real Techniques. Nakładanie prosto z pudełka wymagało opracowania specjalnej techniki, gdyż sam puder jest bardzo drobny i pylący - dlatego przykładam pędzel bezpośrednio do dziurek i lekko potrząsam pudełkiem do góry nogami aby wysypać niewielką ilość produktu.


Puder jest rzeczywiście jedwabiście gładki - nie spotkałam się dotychczas z tego typu wrażeniem po jakimkolwiek pudrze sypkim, ale fakt - moje doświadczenia jakieś bardzo szerokie nie są. Kolor ma transparentny, jednak przy obfitym nałożeniu bieli. Szczerze mówiąc nawet przy oszczędnym osypaniu nadaje matowy lekko jaśniejszy odcień, co mi akurat pasuje (hołduję białej karnacji).


Przy nakładaniu czuć delikatny zapach brzoskwini. Dla mnie jest on wybitnie delikatny - dla porównania serum, które teraz zaczęłam stosować z tej serii, ma bardzo mocny zapach. Wiem, że w necie krążą opinie, iż aromat ten jest zbyt intensywny - myślę, że jest to już indywidualna ocena nosa każdej z użytkowniczek ^__^. W moim przypadku już po 2-3 minutach nie czuję nawet śladu brzoskwini.


Puder nakładam wyłącznie na BB kremy, więc nie wypowiem się w temacie trwałości czy matowienia na podkładach czy europejskich produktach. Ja stosuję go od 3 miesięcy, więc obsypał kilka różnych BBków i za każdym razem efekt początkowy był dla mnie zadowalający: matowy, gładki. Efekt matu najkrócej wytrzymał ok 3-4h, najdłużej do 6h. W przypadku niektórych bbków potrafił mi się zwarzyć np. na nosie pod okularami po mniej więcej 3h.

Teraz każdorazowo oprószam strefę T pudrem mineralnym Innisfree z serii No Sebum i mat wytrzymuje dosłownie cały dzień - prędzej zejdzie mi cała twarz niż zacznie się świecić :)


W kwestiach pozostałych, które przewijają się w komentarzach online w mojej opinii:
- tak, rozjaśnia a nawet może wybielić
- tak, matuje krótko (3 do 6h nie jest efektem zadowalającym jak na puder dla skóry tłustej/mieszanej)
- nie, nie podkreśla zmarszczek czy skórek - ale mówię to z punktu widzenia osoby, która jest mocno nawilżona i skórek u mnie nie uwidzisz odkąd zaczęłam stosować azjatyckie kosmetyki
Czytaj...
    Instagram
 

Popularne