Jestem zakochana w sleeping packach, to fakt. Teraz używam dwóch, raczej tańszych, z Holika Holika: Honey Acerola i White Wine. Wypróbowałam za to jeszcze inne wersje powyższych w postaci próbek (Honey Canola i Red Wine) oraz maseczkę propolisową (nie pamiętam już jakiej firmy). Ta ostatnia zresztą skłoniła mnie do zakupu serum propolisowego It's Skin.
Wszystkie testowane sleeping packi zachwyciły mnie tym, że po pierwsze mogę po nich spokojnie położyć się spać (w przeciwieństwie do odżywczych kremów, po których czułam się cała klejąca), po drugie rano rzeczywiście widzę, że skóra w przez noc odżyła i coś się (dobrego) z nią działo... Bo bywały już takie chwile, kiedy rano liczyłam nowe linie przedzmarszczkowe i wyglądałam szaro i ziemiście... :(
Korzystam z dobrodziejstw skoncentrowanej całonocnej maseczki zgodnie z zaleceniami, czyli 2 razy w tygodniu. W związku z czym Sleeping Packa z białego wina użyłam (przez ostatnie 2 miesiące) około 9-10 razy. Pierwsze wrażenia są obiecujące, a w kolejce czeka już na zakup kawiorowy sleeping pack Suiskin... *__*
W serii znajdziemy maseczkę z białego i czerwonego wina. Testowałam i zakupiłam obydwie, ale jedną odstąpiłam kumpeli, więc padło na wybielającą (jako wsparcie mojej walki o wyrównanie kolorytu skóry).
DYGRESJA
Zaczęłam odkrywać świat kosmetyków azjatyckich po mojej podróży poślubnej do Japonii. Najpierw sporadycznie, potem z większą regularnością stosowałam zakupione (wówczas w dużej niewiedzy) i przywiezione specyfiki. Potem wpadłam na amen - jak to podsumował mój mąż, progres ilości kosmetyków w łazience to milion procent :P
Gdzieś w okolicach początku lutego zawzięłam się na systematyczność, obfociłam mordkę no i teraz porównuję co miesiąc, co się zmienia (fotki pokazują true me w dziennym świetle, więc absolutnie nie nadają się do publikacji ^^). Pierwsze wrażenia - piegi i przebarwienia jak są tak były, niedoskonałości okresowe migrują jak zwykle (zależy od pogody, diety i stanu hormonów), za to zauważyłam po niecałych 3 miesiącach dużą (czytaj - widoczną) zmianę w jędrności skóry, czyli - zmniejszenie linii! Hip hip hurra! Znaczy się, da się! Teraz tylko dalej cierpliwość, systematyczność a i na przebarwienia może coś się poradzi...
KONIEC DYGRESJI :)
Według producenta (białe wino): Krem zawiera 10% wyciąg z wina oraz system "water drop" (to chyba to samo co dewdrop), które zapewniają intensywne nawilżanie. Celem maseczki jest rozjaśnianie i wybielanie cery dzięki zawartości organicznej wody ziołowej (zawierającej: rozmaryn, lawendę, tymianek, bergenię, fiołek) oraz kompleksu Multifruit BSC. Zawarte w nim kwasy owocowe są naturalnym źródłem alfa hydroksykwasów, które wpływają na odnowę komórek skóry, jej ujędrnienie i wygładzenie. Kompleks Multifruit BSC zawiera wyciąg z pięciu roślin: borówki, cukru trzcinowego, cukru klonowego, pomarańczy i cytryny. Badania przeprowadzone przez producenta pokazują, że w 10% stężeniu kompleks ten wykazał się o 34% większą odnową komórkową niż w próbce nie poddanej jego działaniu (zanotowano 134% wzrost ilości nowych komórek nabłonka). Badania samego kremu w wersji komercyjnej z 4% stężeniem komplektu wykazały zwiększenie odnowy komórek naskórka o 20% w porównaniu do próby kontrolnej.
Według producenta (czerwone wino): Podobnie jak wersja biała krem zawiera 10% wyciąg z czerwonego francuskiego (sic!) wina oraz kompleks Hydrotriticum™ PVP - unikalny kopolymer, który zapewnia efekty wygładzenia i zwiększenia sprężystości skóry. Maseczka również zawiera organiczną wodę ziołową. Konsystencja maseczki jest bardziej żelowo-galaretkowata. Czerwone wino bogate jest w resveratrol, który (podobno) odpowiedzialny jest za tzw. francuski paradoks, czyli dłuższą niż przeciętna w Europie Zachodniej długość życia francuzów :) Resveratrol to silny antyoksydant, który ma działanie 17krotnie większe niż popularny Idebenon. Produkowany jest przez niektóre rośliny zaatakowane przez bakterie lub grzyby w ramach odpowiedzi ich naturalnego systemu obronnego. Odnawia DNA komórkowe, przyspiesza gojenie się ran oraz wpływa na zwiększenie poziomu kolagenu i elastyny w skórze.
Skład (białe wino): Water, Wine Extract, Glycerin Cyclopentasiloxane, Dimeticone, Cyclohexasiloxane, Alchohol, Cyclomethicone, Sodium Chloride, Butylene Glycol, Butylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Hydrogenated Polyisobutene, Niacinamide, Sorbitan Sesquioleate, Dimethicone/Vinyl Dimethicone Crosspolymer, Quaterium-18 Bentonite, Silica Dimethyl Silylate, PEG-10 Dimethicone, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Sodium hyaluronate, Rosmarinus Officinalis(Rosemary) Extract, Lavandula Angustifolia (Lavender) Extract, Thymus Vulgaris (Thyme) Extract, bergenia Extract, Vaccinium Myrtillus Fruit Extract, Saccharum Officinarum (Sugar Cane) Extract, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Fruit Extract, Citrus Limon (Lemon)Fruit Extract, Acer Saccharum (Sugar Maple) Extract, Allantoin, Disodium EDTA, Caprylhydroxamic Acid, Caprylyl Glycol, Phenoxyethanol, Fragrance
Skład (czerwone wino): Water, Wine Extract, Alcohol, Dipropylene Glycol, Glycereth-26, Bis-PEG18Methylether Dimethysilane, PEG/PPG/Polybutylene Glycol-8/5/3Glycerin, PEG-240/HDI Copolymer Bis-Decyltetradeceth-20 Ether, Glycerin, Glycerylacrylate/Acrylic Acid Copolymer, Propylene Glycol, Butylene glycol, Glycervypoly-Acrylate, Biosaccharide Gum-1, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Rosmarinust, Thymus Vulgaris (Thyme( Extract, Officinalis (rosemary) Extract, Lavandula Angustifolia (Lavender) Extract, bergenia Ciliata Root Extract, Viola Mandshurica Flower Extract, Impatiens balsamina Flower Extract, Phenoxyethanol, Theobroma CaCao (Cocoa) Seed Extractm Xanthan Gum, Adenosine, Caprylh/Droxamic Acid, Caprylyl Glycol, Disordium Edta, Fragrance, CI17200, CI 15985
Pojemność: 120 ml
Cena: od 9 USD do 11,60 USD (bez przesyłki)
Sleeping pack przychodzi w słodkiej buteleczce wyglądem przypominającej baryłkę wina :3 W pudełeczku mamy również nieodłączną szpatułkę do nakładania kremiku (co jest typowe dla większości azjatyckich kremów czy pack-mask). Minusem jest brak wieczka w opakowaniu - mimo iż stoi spokojnie w lodówce to nawet lekkie przechylenie opakowania powoduje, że muszę potem zbierać resztki z wnętrza zakrętki, czego nie lubię...
Konsystencja jest delikatna kremowa, nie do końca lejąca, nie do końca lepka. Zapach - niby winny, rześki, no może trochę jak białe wino... Czerwona mi pachniała naprawdę alkoholem (winnym), tu zapach jest delikatniejszy i znika w przeciągu 5 minut od nałożenia. Maseczka jest bardzo wydajna - na początek trzeba wyczuć ile nakładać. Jak nałożyłam pierwszy raz z próbki całość na twarz i szyję to chodziłam chyba z 15 minut, aż mi się to wszystko w miarę wchłonęło... Teraz nakładam akurat tyle ile trzeba - trochę więcej niż standardowego kremu. Po nałożeniu w przeciągu 5 minut maseczka się wchłania i pozostawia wyczuwalny filtr na twarzy, który zmywamy dopiero rano. Oczywiście nakładam na sam koniec wieczornego rytuału, po oczyszczeniu , umyciu i stonizowaniu twarzy oraz wklepaniu esencji, serum i lotionu.
Wrażenia: bardzo pozytywne. Niestety obiecywanego efektu rozjaśniania nie zauważyłam, ale podejrzewam, że walka z przebarwieniami i melaniną trwać będzie dłużej niż niecałe 3 miesiące... Skóra po sleeping packu jest gładka i nawilżona. Efekt utrzymuje się cały następny dzień. Rano wydaje się jaśniejsza i ma bardziej wyrównany koloryt. Często używam wówczas mojego najjaśniejszego BBika, który w inne dni potrafi robić mi jednak efekt białej twarzy... Polecam skórze, która potrzebuje dodatkowego nawilżenia oraz rozjaśnienia szarej i ziemistej cery.
Co ciekawe ja nie mam żadnego problemu ze stosowaniem sleeping packów (nawet tych miodowych i to nałożonych w dużej ilości), w przeciwieństwie do wielu osób, które piszą o niewygodzie stosowania tego kosmetyku. W nocy się nie kleję ani do poduszki ani do własnych włosów. Oczywiście mam na twarzy wyczuwalny filtr, ale przy tym konkretnym sleeping packu wrażenie kleistości jest porównywalne do tego, jaki mam po nałożeniu lotionu Ururi.
nie miałam, ale opakowanie bardzo mi się podoba :D
OdpowiedzUsuńAzjaci naprawdę przykładają się do jakości opakowań, są albo ciekawie zaprojektowane, albo bardzo dobrze wykonane, często i jedno i drugie :)
UsuńOpakowanie cudne :) wiedzą jak skusić potencjalną klientkę :)
OdpowiedzUsuńBędę mieć na uwadze.
Ja używam jak do tej pory niezmiennie Bio-Essence Hydra Spa Energy Sleeping Mask i to jest mój hit. Ale z mojej ciekawości na pewno zdecyduje się wypróbować jeszcze jakąś inną sleeping mask. O opisanych maseczkach z wina o których piszesz słyszałam już wiele dobrego przede wszystkim na start plus za cenę.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
O, a Bio-Essence jest nawilżająca, czy robi coś jeszcze? Dla mnie ideałem byłoby nawilżanie + antyzmarszczki + wybielanie...
Usuń